Zastanawiam się nad przeprowadzeniem pogłębionych audytów w urzędzie
Odnosząc się do pytania o plany, wojewoda zaznaczył, że musi przede wszystkim przyjrzeć się od środka zastanej sytuacji w urzędzie oraz w służbach, które mu podlegają.
"Wkrótce zapewne pojawią się wicewojewodowie. W najbliższych dniach powinny takie decyzje zapaść. Na pewno będą to dwie osoby. Nie wyobrażam sobie, żeby było ich mniej" - stwierdził.
Wojewoda mazowiecki przyznał, że czeka go dużo wyzwań związanych z bezpieczeństwem i zarządzaniem kryzysowym w związku z toczącą się wojną w Ukrainie.
"Jest też problem ptasiej grypy, należy przeprowadzić zmiany na poziomie służb zespolonych, zmianę na stanowisku kuratora oświaty. Tak więc tych wyzwań trochę jest. Nie dotyczą przecież tylko Warszawy. Mazowsze to potężne województwo, ponad 5-milionowe" - dodał.
"Na szczęście Mazowsze znam bardzo dobrze ze względu na 20-letnią pracę na rzecz rozwoju regionu. Dzięki temu poznałem również bezpośrednio wielu przedstawicieli samorządów lokalnych – gmin, powiatów, miast" - podkreślił.
Pytany, jak układa się współpraca z prezydentem Warszawy, odpowiedział, że urząd objął w specyficznym czasie – był koniec roku, święta. "Ale pan prezydent odwiedził mnie w dniu objęcia urzędu, odbyliśmy krótką rozmowę. Znamy się z sesji Rady Miasta, z Europejskiego Komitetu Regionów, gdzie też wspólnie pracowaliśmy. Umówiliśmy się na dłuższe spotkanie na temat współpracy. Oczywiście na bieżąco współpracujemy też z wiceprezydentami miasta" - przekazał wojewoda.
PAP poprosiła wojewodę o komentarz do uchwały Rady Warszawy wprowadzającej Strefę Czystego Transportu.
"Jako warszawski radny głosowałem za wprowadzeniem SCT. Są one wprowadzane po to, żeby w centrach miast mogło się oddychać czystszym powietrzem. Nie da się ukryć, że samochody 20-, 30-letnie z silnikami niedostosowanymi do obecnych czasów są jedną z przyczyn zanieczyszczenia powietrza, co ma szczególnie szkodliwy wpływ, przede wszystkim na osoby starsze i dzieci" - ocenił wojewoda Frankowski.
Zaznaczył, że jest to rozwiązanie stosowane w wielu europejskich stolicach. Przypomniał, że takie strefy wprowadzane są także poza Europą, chociażby w Bogocie, czy Rio de Janeiro.
"Takie rozwiązania były zalecane uchwałą poprzedniej Rady Ministrów w 2020 r., były wpisane do KPO. To nie była strategia warszawska, tylko rządowa" - ocenił.
Podkreślił, że te rozwiązania, które na tym etapie zostały wprowadzone, uważa za korzystne i nie widzi powodów, już w nowej roli, żeby podejmować jakiekolwiek rozstrzygnięcia nadzorcze w tej sprawie.
"Wydaje mi się, że tu trzeba też skupić się na dobrej informacji, odkłamaniu tego, co krąży w przestrzeni publicznej. Niektórzy pomijają, np. fakt, że wprowadzenie SCT zakłada długie okresy przejściowe i w żadnym razie nie polega na generalnym +szlabanie+ dla samochodów" - dodał.
Skomentował też uchwałę dotyczącą wprowadzenia strefy płatnego parkowania na Saskiej Kępie. Uchwałę zaskarżył były wojewoda mazowiecka Tobiasz Bocheński.
Frankowski zaznaczył, że strefy płatnego parkowania to kwestia ważna, ale z natury skomplikowana, więc budzi dużo emocji.
"Wprowadzenie strefy zawsze budzi obawy mieszkańców, a Saska Kępa jest specyficzną okolicą, z wąskimi, jednokierunkowymi uliczkami. Mieszkańcy obawiają się, że teraz nowe wytyczenie tej strefy, miejsc parkingowych, remonty uliczek, ograniczą liczbę miejsc parkingowych" - ocenił.
Przypomniał, że takie obawy pojawiały się w tych dzielnicach, w których wprowadzana była SPPN. Wyjaśnił, że wprowadzenie strefy chociażby na Ochocie wzbudzało bardzo wielkie obawy mieszkańców, a po jej wprowadzaniu nagle słychać tylko same głosy pozytywne.
Saska Kępa przez bliskość centrum i dobre skomunikowanie była zajeżdżana samochodami spoza Warszawy. Wskazują na to analizy ratusza - wyjaśnił.
"Moim zdaniem kluczowa jest informacja i pokazanie mieszkańcom, że te miejsca parkingowe nie znikną, że jest to korzystne rozwiązanie właśnie dla nich. Jestem przekonany, że gdy ta strefa zostanie wprowadzona, to wszyscy mieszkańcy znajdą miejsca parkingowe, a jednocześnie tych miejsc zrobi się więcej, bo opłaty ograniczą zastawianie chodników i ulic przez auta przyjezdne" - podkreślił.
Wojewoda analizuje tę sprawę. "Merytorycznie już swoje zdanie wypowiedziałem, głosując jako radny, za wprowadzeniem SPPN na Saskiej Kępie. Natomiast to, co jest poruszone w skardze byłego wojewody, nie dotyczy kwestii merytorycznych, chodzi o zarzut, że w zły sposób zostały przeprowadzone konsultacje społeczne" - wyjaśnił.
Dodał, że być może nad tą sprawą warto się zastanowić. "Zostawić ją do rozstrzygnięcia na poziomie NSA, żeby raz na zawsze uciąć wszelkie wątpliwości. A czas do tego rozstrzygnięcia wykorzystać na merytoryczną rozmowę i dialog z mieszkańcami Saskiej Kępy na temat wprowadzenia tej strefy, zamiast politycznego jątrzenia i demagogii. Bo chodzi o udogodnienie dla mieszkańców i nie powinna być na tym robiona polityka" - dodał.
Wojewoda mazowiecki uważa, że należy przywrócić kompetencje stołecznemu konserwatorowi zabytków.
"Skasowanie kompetencji stołecznego konserwatora zabytków bez wątpienia było elementem szerszej strategii rządu odbierania samorządom kompetencji. To bardzo niebezpieczna i zła strategia. Mówię tu o odbieraniu kompetencji Warszawie jako priorytecie poprzedniej władzy" - podkreślił.
Zaznaczył, że państwo powinno być jak najbliżej obywateli, stąd kompetencje, które były odbierane samorządom, powinny wrócić na swoje miejsce. "W tym konkretnym przypadku należy się zastanowić, czy wracamy do porozumienia jeden do jednego, czy wracamy do jakieś innej wersji współpracy na linii wojewódzki a stołeczny konserwator. Niewątpliwie Warszawa jest potężnym organizmem, z dużą liczbą zabytków i w naturalny sposób kontynuacja formy współpracy musi nastąpić" - dodał.
Przekazał, że trzeba też pamiętać o właścicielach nieruchomości w tym procesie, bo to często oni ponoszą realne koszty utrzymania zabytków. "Czasami jest tak, że co innego widzi konserwator, a co innego mieszkańcy, czy też właściciele nieruchomości" - ocenił.
"Moim zdaniem należy do wrócić do kwestii porozumienia. Jestem przed spotkaniem z mazowieckim wojewódzkim konserwatorem zabytków i to na pewno będzie jeden z tematów rozmowy" - przekazał.
Odniósł się też do sytuacji dotyczącej nielegalnych składowisk odpadów na terenie Mazowsza. "Z analizy, którą wykonały służby wojewody wynika, że mamy do czynienia z olbrzymim chaosem prawnym w tych sprawach. Problem stał się rzeczywiście palący od 2018 roku, gdy szczególnie przybrało to na sile. I od tego roku tych spraw nie uporządkowano" - powiedział.
Przekazał, że wstępnie na Mazowszu jest około 20 składowisk odpadów, które są potencjalnie odpadami zagrażającymi życiu i zdrowiu mieszkańców. Plus dodatkowo około 40 w różnych częściach Mazowsza zwykłych składowisk odpadów.
"Problem z tym chaosem prawnym polega na tym, że z jednej strony mamy zgłoszenia samorządów, które twierdzą, i mają na to opinie RIO, że to nie są ich zadania, że są to zadania zlecone administracji rządowej. Proszą nas więc o zabezpieczenie środków na likwidację. Z drugiej strony mamy kwestie dochodzenia zwrotu kosztów od właścicieli. Po trzecie, w prawie o ochronie środowiska mamy zapisaną możliwość ubiegania się o pieniądze w ramach KPO z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na likwidację przez samorządy tego rodzaju miejsc nielegalnego składowania odpadów" - wyjaśnił.
Przypomniał, że można na to dostać 80 proc. dofinansowania, a 20 proc. trzeba dołożyć. "Ale samorządy mają też zasadne pytania, dlaczego muszą dokładać te 20 proc., dlaczego muszą ponosić odpowiedzialność za likwidację tych miejsc. Niezbędne są tu rozwiązania systemowe i będę też postulował, żeby takie działania zostały wprowadzone" - zapowiedział.(PAP)
autorka: Marta Stańczyk
mas/ jann/